czwartek, 2 maja 2013

Prologue.

w tle. Z perspektywy Belli.
01. 04. 2012. . 

           Jutro. Jutro w końcu zostanę umieszczona w tym wariatkowie. Taak, nie mogę się doczekać * sarkazm *. Naprawdę, podziwiam, za to moich rodziców. Chcą mnie zamknąć w jakimś szpitalu dla psychicznie chorych! Przecież, ja jestem zdrowa! Nic takiego nie robię - tylko TĘSKNIĘ! Tak cholernie, każdego dnia, za Nim tęsknię. Ale nie tnę się, nie piję, palę, nie biorę - kłamię! Robię to co dziennie, robiłam i będę rodzić.
           Przecież zawsze to robiłam. Nie przeszkadzało im to. Nie wiedzieli o tym - tak było dobrze. Żyłam w swoim świecie, ze swoimi farbkami. Ale nie! Musieli sobie przypomnieć. Odkąd wróciłam do domu - 2 tygodni nic nie jem, nie rozmawiam z nimi. Po co?! Nienawidzę ich! Nagle zaczęli się o mnie troszczyć. Coś za późno. Chcą mnie wysłać do Rivendal Hospital  w skrócie - placówka dla młodzieży, między piętnastym a dwudziestym pierwszym rokiem życia. Chcą wyciągnąć wszystkich, ze swoich nałogów - mnie również. Chodź wątpię, że im się to uta.


Wkleiłam zdjęcie i zamknęłam pamiętnik. Schowałam go pod materac łóżka. Dokończyłam pakowanie moich walizek. Szczerze włożyłam tam i tak same rurki, bluzy, leginsy, spodenki, bluzki, piżamy, bokserki, buty, swetry, kosmetyki, prostownice, papierosy, a do paczki papierosów żyletki. Byłam gotowa na paręnaście miesięcy leczenie - chodź w sumie tylko udawałam. 

1 komentarz: