poniedziałek, 20 maja 2013

Chapter XV.

UWAGA! MAM DO POPRAWY 3 PRZEDMIOTY. WIĘC NIE WIEM KIEDY DODAM KOLEJNY. III JAK SIĘ PODOBA? PISAĆ W KOM! <3. 
_____________________________________________________________

w tle. Z perspektywy Justin'a.

- Kocham cię. Żegnaj Justin. - Rozłączyła się. Z moich oczów wypłynęły łzy. Miałem to w dupie, że zaraz miałem wejść na scenę i dobrze się bawić. Rzuciłem telefonem o ziemię. Mógł nawet roztrzaskać się na milion kawałków, nie obchodziło mnie to. Zjechałem na dół po ścianie i zacząłem płakać. Drzwi od mojej garderoby otworzyły się, uniosłem lekko wzrok. Stałą tam moja mama. Wstałem i podszedłem do niej, tak jak ona do mnie. Przytuliłem się do niej. Tylko ona mnie rozumiała teraz.
- Justin spokojnie. - Otarła moje policzki.
- Mamo... Ale. Ona... - Nie mogłem się wysłowić.
- Spokojnie. Justin spokojnie. - Pocałowała mnie w głowę. Po chwili się uspokoiłem.
- Ona dzwoniła. Kazała mi zapomnieć. Ona się ze mną żegnała. - Znów zacząłem płakać i przytuliłem mocno moją mamę.
- Synku. Potem ją znajdziemy, obiecuję. Ale teraz czekają twoje dziewczyny, twoje żony, twoje belieberki. - Przypomniała mi dla kogo tu dzisiaj jestem. Uśmiechnąłem się.
- Dziękuję, kocham cię. - Pocałowałem ją w czoło. Przemyłem twarz wodą i pobiegłem w stronę sceny. Stanąłem na swoim miejscu. Przypięty do wielkich skrzydeł. Czekałem, aż ekran się rozsunie i wylecę. Spojrzę na miliony zapłakanych twarzy, aż ja się w końcu z nimi popłaczę.

Podziękowałem i zbiegłem ze sceny. Od razu pobiegłem do mojej garderoby.
- Świetny koncert. Jak zawsze dałeś czasu. - Zachwalali członkowie ekipy. Podziękowałem uśmiechem. Chwyciłem ręcznik i otarłem pot z czoła. Następnie przeniosłem wzrok na moją uśmiechniętą, kochaną mamę. Która trzymała mojego Iphon'a. Wywróciłem oczami i wszedłem do łazienki. Obmyłem się i ubrałem dresy. Gdy tylko się ogarnąłem, wyszedłem. Wziąłem butelkę wody. Udałem się na tyły areny, gdzie stał mój torbus. Wsiadłem i poczekałem na resztę. Od razu położyłem się do "łóżka". Twarz położyłem na poduszkę, a drugą poduszką zakryłem głowę. Zacząłem cicho płakać. Tak jak płakałem przy " Never Let You Go" i "Be Alright".  Poczułem dłoń mojej mamy. One były takie inne. Odwróciłem się i spojrzałem na nią.
- Justin. Będzie dobrze. Obiecuję, że znajdziemy ją. - Uśmiechnęła się ciepło i dała mi telefon. Po czym poszła do Scooter'a. Wyciągnąłem słuchawki i podłączyłem je. Włączyłem piosenkę i przymknąłem oczy. Zasnąłem.
- Justin. Justin. Synku. - Usłyszałem moją mamę. Delikatnie otworzyłem oczy.
- No? - Spojrzałem na nią, a potem na godzinę w telefonie. Byłą 3,40. Przetarłem oczy, poczułem łzy.
- Zagrasz w jednym ze szpitali psychiatrycznych. - Usiadła obok mnie.
- Eeee. Okej. - Lekko się uśmiechnąłem.
- Isabella ci się śniła? - Przytuliła mnie.
- Tak. Kocham ją. - Wtuliłem się w nią. Jak małe dziecko. Zaczęliśmy rozmawiać, tak jak zawsze. Czułem się, jak bym miał 16 lat. Zawsze lubiłem z nią gadać. Była dla mnie najlepszą przyjaciółka. Tylko ja zawsze miałem. Zasnęliśmy oboje. 

1 komentarz:

  1. OMG O________o ... Zaaaaajebisty !!! Tylko czemu taki krótki ?! Z niecierpliwością czekam na następny #SWAG #Lvya

    OdpowiedzUsuń