Splotłam nasze palce i poszliśmy do
auta. Justin otworzył mi drzwi od limuzyny. Wsiadłam, on po chwili usiadł obok
mnie i zamknął drzwi. Moja twarz rozpromieniała. Jego też, bo szczerzył się sam
do siebie. Przeleciałam go szybko wzrokiem. Był ubrany w białą bluzkę, czarną
marynarkę. Białe spodnie i jasno szare supry. Przegryzłam delikatnie wargę i spojrzałam w
okno. Poczułam jak jego, zimna ręką delikatnie dotyka mojego uda, malinowe usta
poczułam na szyi - przeszły mnie dreszcze. Delikatnie się odwróciłam do niego,
moje oczy napotkały jego brązowe tęczówki. Kąciki ust same się podniosły, a
ręce wylądowały na jego karku.
- Mogłoby
trwać to wiecznie. - Wyszeptał patrząc mi w oczy.
- Mogłoby. - Wyszeptałam też. Oboje w tym samy momencie
zbliżyliśmy swoje twarze do siebie. Delikatnie musnęłam jego usta. Uśmiechnął
się i wpił w moje - nie był nachalny, był namiętny, czuły, delikatny. Usiadłam
mu na kolana, delikatnie oparłam go, o siedzenie. Przyciągnął mnie bardziej do
siebie. Po chwili się od niego odessałam.
Siedzieliśmy
przy jednym ze stolików. Stolik znajdował się na tarasie. Byliśmy tam sami.
Delikaty powiew wiatru, pomarańczowo-żółto-fioletowo-szare niebo, ocean i
zachodzące słońce. Randka jak z bajki. Jednak jakoś mi to nie odpowiadało, ale
nie dawałam po sobie tego poznać.
- Nie
czujesz się tu dobrze, prawda? - Chwycił mnie za rękę.
-Jest ok. -
Skłamałam.
- Widzę w
twoich oczach to. - Uśmiechnął się, a kelner przyniósł nasze zamówienie.
Zaczęliśmy jeść. Cały czas się śmialiśmy. Czułam się wspaniale. Ale przecież
zawsze musi coś, popsuć tak magiczną chwilę. Podszedł do nas kelner.
- Panie
Bieber. - Zaczął. Justin oderwał wzrok od mnie i przeniósł swoje czekoladowe
tęczówki na kelnera. Zrobiłam to samo.
- Tak? -
Uśmiechnął się mój chłopak(?) - chyba mogłam go tak nazwać.
- Pańskie
fanki stoją pod budyniem jak i pod tarasem. - Wszyscy zamilkli. Po chwili
usłyszeliśmy krzyki "Justin! Justin pokaż się!".
- Poradzimy
sobie z tym. Nie przeszkadza nam to. - Uśmiechnął się Bieber, a kelner odszedł.
Znów zaczęłam jeść udając, że nie słyszę tych krzyków.
- Idź do
nich. - W końcu wydusiłam coś z siebie.
- Nie,
jesteśmy na randce. - Uśmiechnął się i posłał mi buziaka. Również się
uśmiechnęłam. Justin wstał i podszedł do mnie. Odsunął mi krzesło. Położył dużą
ilość pieniędzy na stole i weszliśmy do środka. Justin pokierował mnie w stronę
baru. Wziął jakaś siatkę i poszliśmy do wyjścia. Zimny wiatr popieścił moją
skórę.
- Ojjj.
Shawty. - Ściągnął swoja marynarkę i ubrał mi ją delikatnie całując mnie w
usta.
- Zimno ci
będzie. - Zaczęłam ściągać, lecz złapał mnie delikatnie za rękę.
- Zostaw,
przeżyję. - Znów mnie pocałował delikatnie i poszliśmy do auta. Wsiadłam
pierwsza. Justin podszedł do fanek. Widziałam, przez szybę że jest szczęśliwy.
Szczęśliwszy niż zawsze. Zabierałam mu to szczęście. Posmutniałam. Justin po 30
minutach wrócił. Uśmiechnął się. Oddałam mu marynarkę i odwróciłam się tyłem do
niego.
- Shawty. -
Przytulił mnie i pocałował w szyję.
-
Spierdalaj. - Odepchnęłam go lekko.
- Shawty, co
ci? - Objął mnie.
- Czego
chcesz?
- Co ci jest
skarbie? - Pocałował mnie w szyje.
- Nic, źle
się czuje. Głowa mnie boli. - Skłamałam.
- Jak
wrócimy to zrobię ci herbatę. - Pocałował mnie w głowę.
- Wrócę do
siebie do pokoju. - Spojrzałam na niego.
- Naprawdę?
- Posmutniał
- Okej.
Pójdę do ciebie. - Lekko się uśmiechnęłam
Wysiedliśmy
z limuzyny i szybko poszliśmy do hotelu, a następnie do jego pokoju. Gdy
weszliśmy od razu kazał mi się położyć. Zrobiłam to. Podał mi swoją bluzkę.
- Dziękuję. - Wyszeptałam i poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż, rozwaliłam włosy i zdjęłam sukienkę oraz dodatki. Włożyłam na siebie fioletową bluzkę i wróciłam do Justin'a. Chłopak się uśmiechnął, położyłam się obok niego. Podał mi kubek gorącej herbaty. Zaczęłam pić, a on włączył jakiś film.
- Co oglądamy? - Spytałam
- Halloween. - Zaśmiał się.
- Ehh.. Okk. - Zagryzłam wargę. Film się zaczął. Jakoś mnie nie zaciekawił więc szybko zasnęłam. Przebudziłam się tylko na chwilę. Justin spał, wtulony we mnie. Uśmiechnęłam się. Wstałam z łóżka, nie chciałam go budzić. Złożyłam ostatni pocałunek na jego ustach. Zostałam w jego bluzce, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam. Wyszłam nie zostawiając po sobie śladu. Jednak był to błąd. Zauważyłam policję i moich rodziców. To już po mnie - pomyślałam. Zauważyli mnie.
Kocham, kocham, kocham! Pisz częściej! Czekam na NN
OdpowiedzUsuń