czwartek, 6 lutego 2014

Chapter XXV.

w tle. Z perspektywy Belli. 

Rok później.

13.04.2013

Tak! Dziś po roku. Tak kurwa! Roku mogę stąd mogę wyjść. Czy mam kontakt z Justinem? Taaak, niestety, nie daje mi spokoju. Zrobił sobie wolne, na czas mojego leczenia. Przyjeżdżał tak często jak tylko mógł.... Nie robiło mi to wszelkiej różnicy.... Charlie mówi, że wyszłam z tego wszystkiego, dzięki Justinowi. Dzięki temu, że był przy mnie cały czas. Czy ja wiem.... 

Mogła bym tu siedzieć tak długo jak bym chciała, ale po co. Nie chciało mi się, się pozwoliłam im się leczyć. I tak wrócę do tego co robiłam. Przecież kurwa rodzice nie dadzą mi szlabanu na dożywocie.... Nie mogą....


Spojrzałam na " swój " pokój. Schowałam pamiętnik i zamknęłam walizkę. Zbiegłam na dół i zapaliłam. Jake siedział na schodach i się śmiał. Usiadłam obok niego. 
- Hej Jake. - Uśmiechnęłam się delikatnie. 
- Heeeej Bella. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Dziś wychodzę. - Oblizałam usta.
- Wiem. - Mruknął. 
- Ejj przecież masz przyjaciół. - Wskazałam głową na głową jego wymyślonych przyjaciół.. 
- Wiem... Wiem. - Wstał i poszedł na tyły ośrodka. Zgasiłam papierosa i poszłam za nim. Siedział na murku fontanny. 
- Luke co się dzieje? - Zawsze był wesoły, ale nie teraz. Pierwszy raz go wiedziałam w takim stanie.
- Nic. - Położył się i patrzył w niebo. Pokręciłam głową i wróciłam do środka.Usiadłam w holu i patrzyła na salę. Luke spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Odwzajemniłam uśmiech i wyszedł przed budynek. Westchnęłam. Do środka weszli moi rodzice i Justin. Uśmiechnął się. Wstałam. Podszedł do mnie. 
- Hej Justin. - Mruknęłam. 
- Cześć skarbie. - Cmoknął mnie w usta. Moi rodzice poszli za dyrektorem, a Justin po moją torbę. Wybiegłam na chwilę i podbiegłam do Luke. 
- Chce się pożegnać. - Spojrzałam na niego. Wstał i mnie mocno przytulił.
- Będę tęsknić. - Jęknął niezadowolony. 
- Ja też. Ale przecież, będziemy mieć kontakt. - Szepnęłam. 
- Obiecujesz? - Uśmiechnął się 
 - Tak. - Odwzajemniłam uśmiech i mnie pocałował. WOOOW?! O kurwa, koleś. Powoli i delikatnie odwzajemniłam, szybko się oderwałam. 
- Rodzice już przyjechali muszę iść. - Cmoknęłam go w policzek i pobiegłam...


- Isabella! - Tata krzyknął gdy tylko weszliśmy do domu. Nie to był kurwa pałac.
 - Czego?! - Ryknęłam 
- Chyba musimy porozmawiać. - Odłożył moją torbę. 
- Nie mam kurwa ochoty. - Pokazałam mu środkowy palec i poszłam do pokoju. Justin poszedł za mną. Pierwszy raz wszedł do mojego pokoju. Był ciemny i z jasnymi meblami. Usiadł na łóżku. 
-A ty tu czeka? - Zapaliłam fajkę. 
- Bella. - Objął mnie. 
- Spierdalaj! - Warknęłam. 
- Nie. - Zabrał mi fajkę i pocałował namiętnie. Odwzajemniłam. Wylądowaliśmy na łóżku. Oderwałam się od niego.
- O nie! - Warknęłam i wstałam. Spojrzałam przez okno.
- Bella. - Szepnął.
- Isabella. - Warknęłam. Przez resztę wieczora nie odezwaliśmy się ani słowem. Spał na podłodze. było mi go trochę żal. Nieważne. Wstałam i podeszłam do szafy. Ubrałam świeżą bieliznę. Jeansowe rurki, biały bralet z ćwiekami,  ubrałam skórę. Wsunęłam na nogi czarne converse i wyszłam przez okno. Pobiegłam do pierwszego lepszego klubu. Byle gdzie, musiałam. Weszłam i poszłam do baru, zaczęłam pić, drinka, za drinkiem. Tańczyłam i ćpałam, paliłam. Spotkałam Ashley i Rachel.Poszłyśmy do kibla. Dały mi strzykawki. Wstrzyknęłam sobie. Poszłam do baru, wzięłam piwo i poszłam do toalety wzięłam jakieś tabletki. Popiłam je.
- Hahahahaha. Pacz auto. - Zaśmiałam się idąc środkiem ulicy.
- Isabella! - Rachel pisnęła gdy auto we mnie uderzyło.Upadłam na ziemię. Widziałam czarny tunel a na jego końcu światełko. Miniony wspomnień wyblakały z każdym moim krokiem w stronę światła. Wyblakał też Justin. Słyszałam dźwięk karetki a potem już NIC.........

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz